Wysoki Kamień

Wysoki Kamień (Hoher Stein)

Na skraju Niezabyszewa przy wyjeździe do Dąbrówki niedawno stanęły trzy ładne domy. Łączy je architektura. Co więcej, przed każdym stoi podobna ozdoba. To duże narzutowe głazy, przypominające, że jesteśmy na Kaszubach, na terenie ukształtowanym przez lądolód, który kilkanaście tysięcy lat temu zawlekł do nas również kawały granitów, gnejsów, piaskowców. Jeden z tych przydomowych głazów ma szczególną wartość, a nawet własną nazwę. To Wysoki Kamień (niem. Hohler Stein). Związane są z nim legendy. Jedna mówi, że kiedy budowano kościół w Borzytuchomiu (początek XIX w.), miejscowi ewangelicy i katolicy mieli się spierać, do kogo miałby należeć. Ustalono, że do tego wyznania, którego wyznawcy pierwsi położą kamień węgielny. Sprytniejsi ewangelicy spili wieczorem katolików. Kiedy więc ci drudzy nazajutrz późno i trochę nieświeży przyszli na plac budowy, zobaczyli, że kamień już jest wmurowany. Jednak następnego ranka... zniknął. Ewangelicy, podejrzewając, że stoją za tym katolicy, zaczęli przeszukiwać ich domy. Nic nie znaleźli. Okazało się, że kamień ten wrócił do miejsca, skąd go wzięto, a więc do Niezabyszewa. Nikt go stamtąd po raz wtóry nie chciał zabierać.
Druga historia jest podobna i też dotyczy stawiania nowej świątyni. Tym razem chodzi o katolicki kościół w Niezabyszewie. Pewnego razu do wznoszenia jego ścian zabrano z pola wspomniany głaz. Jednak kiedy na drugi dzień rano budowlańcy sprawdzali zwiezioną wcześniej stertę, okazało się, że Wysokiego Kamienia w niej nie ma. Stał on tam, skąd go dzień wcześniej wykopano. Podejrzewając udział sił nieczystych, odstąpiono od ponownej próby przewiezienia go na plac budowy.
Są też legendy wyjaśniające, że Wysoki Kamień nie jest zwyczajnym głazem. Jedna z nich mówi o siostrach pasących świnie. Jedna uganiała się za nimi, by nie weszły w szkodę, a druga w ogóle nie miała na nie baczenia, tylko dziergała sobie coś na drutach. W końcu ta pierwsza zmęczona gonitwą miała przekląć siostrę: „A stój sobie, aż się kamieniem staniesz”. No i zaraz dziewczyna przemieniła się w głaz. Podobno potem, gdy chciano go użyć do budowy domu i zaczęto rozsadzać dynamitem, z kamienia pociekła krew. Zostawiono go więc w spokoju. Inna wersja tej legendy mówi o matce i nieposłusznej córce pasących gęsi. Matka przeklęła swoje dziecko.  
Te podania sugerują, że dawni niezabyszewianie Wysoki Kamień postrzegali jako inny, magiczny. I być może w pewnym sensie się nie mylili. Niewykluczone bowiem, że głaz jest menhirem, czyli pionową kamienną stelą jakiegoś megalitycznego miejsca kultu z dawnych czasów. Historyk, pochodzący z Niezabyszewa dr Tomasz Rembalski, uważa, że głaz może być pozostałością po Gotach. Ten lud przybyły w nasze strony ze Skandynawii, nim udał się w daleką wędrówkę najpierw na Krym, a potem do Italii i Hiszpanii, na przełomie er zamieszkiwał naszą część Pomorza. Ich pozostałością są m.in. kamienne kręgi z Węsiorów czy jeszcze bardziej znane z Odrów. Ślady po Gotach znajdowane są również na Ziemi Bytowskiej.
Wysoki Kamień przez lata stał na polu. Kiedy wydzielono na nim działki budowlane, stał się częścią jednej z nich. Głaz stoi w rogu parceli. Ostatnio obok stanęły słupki ogrodzenia. Wkrótce ma się na nich pojawić siatka. - Głaz nadal będzie widoczny z drogi - zapewnił nas właściciel posesji. I dobrze, bo niektórzy specjalnie tu przyjeżdżają, by rzucić okiem na Wysoki Kamień. W końcu to nie jest zwyczajny kawałek skały, tylko część lokalnej tradycji.
Gwoli uzupełnienia warto wspomnieć o jeszcze jednej legendzie, która co prawda traktuje o dwóch głazach, z których jednak jeden wydaje się tym „sławnym”, który dotrwał do dziś i stoi przy ul. Szlacheckiej. Pochodzi ona ze zbioru zbieracza pomorskich podań Otto Knoopa. Oto ona (według wydania przygotowanego przez Wydawnictwo Region): W pobliżu Niezabyszewa znajdują się dwa głazy, niemal tej samej wielkości, wysokości człowieka, oddalone od siebie o dwieście kroków. Oba mają postać nieomal ludzką, w każdym razie wyraźnie odznaczają się głowy i ramiona. Opowiada się, że byli to zamieszkali w tej okolicy małżonkowie, którzy podczas zaciekłej kłótni przeklęli się wzajemnie i natychmiast zamienili w głazy. Są one koloru szarego, jeśli jednak poskrobać je jakimś ostrym narzędziem, okazują się krwawoczerwone.  
Ale to nie wszystko. W związku z kamieniem otrzymaliśmy też telefon od dr Elżbiety Szalewskiej, której zdaniem niemieckiej nazwy nie należy tłumaczyć jako Wysoki Kamień, ale bardziej jako Wyżłobiony Kamień lub Głuchy Kamień. - Być może na jakimś etapie doszło do zwyczajnej pomyłki w zapisie. Na pewno bowiem dawni niezabyszewianie mówiący po kaszubsku nazywali ten głaz wësoczim kamem albo wësoczim kamieniem - mówi historyk dr Tomasz Rembalski.
Co więcej, po publikacji tekstu jeden z naszych Czytelników podał pomysł, by głaz wpisać na listę pomników kultury. - To przecież najstarszy zabytek w Niezabyszewie. Żaden budynek nie jest starszy od legend z nim związanych, a jeżeli okazałoby się jeszcze, że to jakaś pozostałość kamiennych kręgów, to już w ogóle, bo te powstawały u nas jakieś 2 tys. lat temu - argumentował bytowiak. - Przyjrzymy się tej sprawie. Głaz stoi na gruncie prywatnym - wyjaśnia burmistrz Bytowa Ryszard Sylka.

(Kurier Bytowski, 01.10.2020 r.

Podana w tekście niemiecka nazwa „Hohler Stein“ jest błędna i nie była nigdy używana. Niemieckojęzyczni mieszkańcy Niezabyszewa zawsze używali nazwy „Hoher Stein”. (JvRL)
Share by: